Geoblog.pl    SisiBart    Podróże    SisiBart dookoła kulki    Norweskie autoSTOPY
Zwiń mapę
2011
18
lip

Norweskie autoSTOPY

 
Norwegia
Norwegia, Bergen
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1571 km
 
Przeczekaliśmy deszczową niedzielę i w poniedziałek, pożegnawszy się z poznanymi na kempingu Polakami, ruszyliśmy w trasę do Bergen. Tym razem obładowani bambetlami nie musieliśmy iść gdzieś daleko i szukać dogodnego miejsca na autostopowanie. Stanęliśmy w zatoczce koło kempingu i na zmianę zaczęliśmy łapać stopa, każde z nas na swój sposób. Bart próbował skusić kierowców na swój tatuaż i pokaźnych już rozmiarów brodę. Sisi jak zwykle robiła rozmaite wygibaso-pląsańce z flagą, uśmiechała się promiennie i ogólnie stosowała motyw "na ładne oczy". W ostatecznym rozrachunku to patrzałki Sisi okazały się bardziej kuszące niż broda Barta, bo to znowu ona, tym razem po 40 minutach, "załatwiła" środek transportu. Owym "środkiem" była uśmiechnięta od ucha do ucha starsza kobieta. Okazało się, że jadąc do swojego domu w Stavanger zobaczyła nas stojących na poboczu i zawróciła, żeby nas podwieźć (to jacy Skandynawowie są mili, pomocni i pozytywnie nastawieni do innych ludzi nas po prostu nieustannie zadziwia!) Ciesząc się, że mogła nam pomóc, wysadziła nas w miejscu kilka kilometrów za Stavanger gdzie łatwiej można było złapać stopa do Bergen.

Po 65 minutach i kilku chwilach zwątpienia (do czego z pewnością przyczyniał się siąpiący deszcz) Sisi odniosła kolejny autostopowy sukces. Tego się nie spodziewaliśmy! My i luksusowy Saab 93! Norweg zasiadający za jego kierownicą jechał do pracy na platformie wiertniczej. Mimo, że na początku wydawał się dosyć zamknięty w sobie, to Sisi (która jak zwykle wygodnie umościła się na przednim siedzeniu) zagadała go prawie na śmierć. Wypytywała go o Norwegię i Norwegów.

Czego dowiedzieliśmy się od naszego podwoźnika nr 2? W okolicach Stavanger temperatura prawie nigdy nie spada poniżej -10 stopni. To wszystko za sprawą prądów morskich. Obalamy więc mit, że cała Skandynawia jest krainą śniegu i lodu. Przecież w Polsce zimą bywa poniżej -20 stopni. Nasz podwoźnik pokazał nam też rozdzielnię gazu ziemnego, skąd płynie on do Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii. O ironio! Norwegowie prawie w ogóle nie korzystają z gazu! Domy ogrzewają drewnem albo elektrycznością, a w ich kuchniach królują kuchenki elektryczne. Nasz Norweg opowiedział nam też o tunelach jakie jego rodacy drążą w skałach, pod powierzchnią wody. Tunele zastępują promy jakimi Norwegowie są zmuszeni się poruszać (fiordy choć piękne dla oka, to znacznie utrudniają przemieszczanie się po tym kraju i sprawiają, że trasa jaką w Polsce przejechalibyśmy w 2,5 godziny, tu trzeba przeznaczyć na to jakieś 6 godzin. Tu jeździ się w trybie: woda, wyspa, woda,wyspa, woda...). Jeden z tuneli jakim jechaliśmy w najgłębszym miejscu sięgał 260 metrów (wjeżdżając do tunelu najpierw zjeżdża się ostro w dół, a potem podjeżdża ostro do góry). Rozmawialiśmy też na temat kultury jazdy samochodem. Przez Norwegię przejeżdża się w ślimaczym tempie nie tylko ze względu na poprzecinany fiordami krajobraz, ale i z powodu powolnej jazdy Norwegów. To wszystko z powodu niesamowicie surowych przepisów drogowych. Zapominalscy muszą liczyć się z mandatem na 1000 koron (500zł), jeśli wyleci im z głowy, to, że muszą użyć kierunkowskazu. Nasz Norweg powiedział, iż za jazdę pod wpływem alkoholu (dopuszczalna ilość to 0,2 promila), traci się prawo jazdy na rok. Jeśli mimo to, ktoś będzie jeździł autem, to policja zabiera mu samochód. Jeżeli ktoś przekroczy prędkość o 50 km/h, to za to przewinienie trafia za kraty! My powiedzieliśmy mu, że jazdę samochodem „po polsku“ określa jedno stwierdzenie - „zasady są po to, by je łamać“.

Norweg wysadził nas na stacji benzynowej nieopodal Lauvik, przy drodze prowadzącej do Bergen (a wcześniej ostrzegł nas, że droga o 22 będzie zamknięta). O godzinie 18 znów stanęliśmy z wyciągniętym kciukiem, w nadziei, że uda nam się dojechać do Bergen. Chociaż z powodu późnej pory i znikomej ilości samochodów jadących w pożądaną stronę, zaczynało to być coraz mniej prawdopodobne. Za to coraz wyraźniej widzieliśmy oczyma wyobraźni nas rozkładających namiot na dziko, w lesie z sąsiadem łosiem tuż koło naszego "domku". Jednak wrodzone zdolności autostopowe Sisi (Bart stwierdził, że jeśli w tej dziedzinie Sisi prowadzi pięć do jaja , to pozostawi jej tę działkę podróżowania) sprawiły, że po 20 minutach siedzieliśmy w Golfie V i rozmawialiśmy z Martinem.

A Martin jechał gdzie? Do Bergen!:) Martin okazał się bardzo pogodnym człowiekiem z ogromnym... poczuciem humoru. Kiedy powiedzieliśmy mu, że jedziemy dookoła kulki stwierdził, że jedzie z nami i pozwala nam przejąć swój samochód. Dowiedzieliśmy się, że Martin też kocha podróże i trudno mu usiedzieć długo w jednym miejscu. Podróżnicze „mrówki w tyłku“ zawiodły go już do Australii, gdzie studiował przez 2 lata i do Kambodży, gdzie mieszkał przez rok. Powiedzieliśmy Martinowi, że ceny w Norwegii są 4-5 krotnie wyższe niż w Polsce. Mimo „obycia w świecie" Martin był w szoku kiedy powiedzieliśmy mu o tym, że w Polsce za godziną pracy (czyli ok. 10 zł), można kupić tylko 2 litry benzyny. Jego reakcja wyraża wszystko: „O shit!". Przez chwilę baliśmy się, że Martin wypuści z rąk kierownicę i wylądujemy w jakimś polodowcowym jeziorku, a fiordy nie tyle będą jadły nam z ręki, co my zostaniemy zjedzeni przez jakieś wyrośnięte, norweskie pstrągi czy inne łososie. Ale trudno dziwić się reakcji Martina. W Norwegii za godzinę pracy można kupić sobie 15 litrów paliwa (i to na stanowisku pracownika fizycznego. Jeśli taki zarabia po przeliczeniu 25 tys. zł miesięcznie, to nie umiemy sobie wyobrazić pensji kierowniczej czy prezesowskiej). Martin kilka razy dopytywał się nas, czy naprawdę tyle i czy naprawdę tak mało zarabia osoba po studiach.

Martin w trakcie jazdy dzwonił do swoich znajomych próbując rozpytywać o pole namiotowe dla nas, bo kiedy zapytał, gdzie będziemy spać, powiedzieliśmy „Nie wiemy!“( Zresztą taką samą odpowiedź usłyszał kiedy zapytał co jeszcze zobaczymy w Norwegii. A my po prostu robimy mało planów:)). Udało mu się dowiedzieć, że ludzie polecają Kemping Lona, więc podwiózł nas właśnie w to miejsce. I tak o 20.30 dzięki trzem norweskim autoSTOPOM znaleźliśmy się na kempingu 19 km od Bergen.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (2)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2011-07-22 21:27
Witam Was w Bergen i życzę SŁOŃCA !!!!!!!!!!
pozdrawiam
 
Fumfel
Fumfel - 2011-07-22 21:52
Joł Pituchy jedne :D
Ziomki spitalajcie z tej wybuchowej Norwegii !!!!
A tak poważnie-dobrze,że jesteście z dala od tego chaosu!! Życzę dalszych sukcesów w łapaniu stopów.Skoro Sisi odpowiada za transport i nawijkę Angielsko-Szwedzko-Duńsko-Polską-i Bóg jeden wie za jaką jeszcze, to nasuwa mi się pytanko, za co odpowiada Brodaty Bart-hmmmm????Mam nadzieję,że broda nie jest jeszcze taka długa,żeby wiewióry się w niej chowały na noc-hehehe :-p
Pozdro i Szerokości Podróżnicy
Pozdrawiają (od dziś do za 2tyg.urlopowicze-jupiiiii!!!!!!!)
 
mm
mm - 2011-07-22 22:11
25 tyś miesięcznie, no nieźle, emigruje do Norwegii ;D Nic dziwnego, że ludzie z Polski uciekają :/ Medal dla Sisi za auto stopowanie i dla Barta za dźwiganie bagaży ;) U nas w Grudziądzowie też ciągle pada :x Pozdrowienia podróżnicy!!!
 
 
SisiBart

Asia i Bartek
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 32 wpisy32 234 komentarze234 885 zdjęć885 35 plików multimedialnych35
 
Nasze podróże
10.06.2011 - 05.09.2011