W sobotę pożegnaliśmy się z częścią bliskich nam osób na roczno-rozstaniowym grillu. Dostaliśmy super prezent, czyli polską flagę ze szczęśliwym orzełkiem, naszymi imionami i datą podróży (dziękujemy! Uwielbiamy Was). Odebraliśmy też nasze okołoświatowo-podróżowe koszulki.
A dziś szczęśliwie i bez przygód rozpoczęliśmy trip dookoła kulki. Po krótkiej podróży grudziądzkim PKSem dotarliśmy do miasta Jarmarków Dominikańskich i srogiego Neptuna, czyli do pięknego Gdańska. Nocujemy u kuzynki Barta, która udostępniła nam miękkie i przytulne łóżko (z tego miejsca jej dziękujemy). Idziemy dziś spać z przedpółnocowymi kurakami, żeby nacieszyć się na zapas wygodnym materacem, kołderką i poduszką. Potem już tylko trawa, mech i jakiś kamień pod głowę;)
Czujemy się już bardzo podekscytowani i zaczynamy się coraz bardziej cieszyć. Bart wciąż pyta: "A czy Ty wiesz, że jedziemy dookoła świata?". A Sisi ma zaciesz, ale jeszcze nie do końca dociera to do jej opornych neuronów i dopiero na promie, gdy zobaczymy oddalający się ląd poczujemy, że to JUŻ. Nie ma odwrotu. No chyba, że w ostatniej chwili desperacko rzucimy się do morza i płyniemy z powrotem do Polski.
Droga z dworca do miejsca naszego dzisiejszego spania pokazała nam, że może nie był łatwo targać na plecach te kilka kilogramów. Plecak Sisi ostatecznie waży ok. 5,5 kg (wyjęła z niego klapki, a spakowała 2 talie kart i książkę Eckhart'a Tolle "Nowa Ziemia") plus torba z lustrzanką. Bart taszczy jakieś 11 kg. Musimy wspomnieć,że Sisi ma 1,47 m wzrostu w kapeluszu, a Bart to AŻ 160 centymetrowy żywej wagi, więc wyglądamy jak dwa objuczone krasnale. Nie jest lekko.Sisi trochę się boi jak jej biodra i kręgosłup zniosą ten ciężar, ale wierzy,że będzie dobrze. Ewentualnie zacznie ona znaczyć drogę, wyrzucając z plecaka wszystkie rzeczy, które uzna za upierdliwie ciężkie i nieniezbędne do życia. Choć i tak jedyny jej kobiecy luksus w tych ponad 5 kilogramach, to tusz do rzęs i lusterko.
A więc jutro to czego nie lubią tygrysy, czyli pobudka o 5. O 9 nasza podróż zacznie nabierać rozpędu, bo właśnie wtedy mamy prom do Szwecji. A więc, Karlskrono nadchodzimy!
Z rozmów przedpodróżowych Sisi i Barta:
BART:Nie mogę znaleźć kabla do aparatu.A Ty jaki masz kabel?
SISI:No normalny.
BAR:Ale z jaką końcówką? USB czy jaki?
SISI siedzi zamyślona nad czymś innym.
BART zniecierpliwiony:No jaki ten kabel?
SISI: Długi.
Bart zapytany skąd wziął się nasz pomysł podróży dookoła kulki: No spotkaliśmy się z Sisi drugi raz, powiedziałem jej, że mam taki pomysł i że szukam towarzysza. Ona odpowiedziała, że w takim razie już mam towarzysza, którego szukałem. A ja na to: OK. To co? Chcesz się całować?
BART w niedzielę: Kurde, wszyscy dziś sobie myślą: cholera jutro poniedziałek i znów do roboty. A my myślimy jutro znów ta podróż dookoła świata.
SISI; Bart, a my jakimi jesteśmy dwiema połówkami? Jabłka, pomarańczy, truskawki?
BART: My to jesteśmy dwiema połówkami duriana. (*durian to najbardziej śmierdzący owoc na świecie. Ma tak nieprzyjemny smrodek, że zakazane jest jego wnoszenie na pokład samolotu)