Geoblog.pl    SisiBart    Podróże    SisiBart dookoła kulki    Ciągle pada
Zwiń mapę
2011
18
cze

Ciągle pada

 
Szwecja
Szwecja, Karlskrona (Dragso, Aspo)
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 386 km
 
Wczoraj po tradycyjnym śniadaniu o składzie: Bart - dwie buły i jogurt, a Sisi buła, jogurt i koniecznie coś słodkiego (w instrukcji obsługi Sisi można przeczytać, że bez słodkiego Sisi nie działa! Codziennie trzeba "naoliwić" jej trybiki czekoladą), ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie Karlskrony. Wciąż zadziwia i zachwyca nas to miejsce. Karlskrona to jedyne na świecie miasto, które jest zbudowanym od podstaw portem wojennym. Z tego powodu została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Niesamowite wrażenie robi też ta niezliczona ilość wysp i wysepek poprzecinana rzekami i jeziorami.

Właśnie na jednej z takich wysepek, Aspo, byliśmy wczoraj (po obowiązkowej porannej kawce Barta). Popłynęliśmy tam bezpłatnym promem, który kursuje co godzinę (z przerwami) wte i wewte. Prom zabiera głównie samochody, ale i Sisi, i Bart (może z powodu krasnoludczych wymiarów) też się tam zmieścili. Wysepka jest bardzo zaciszna i malownicza. Poza sezonem turystycznym mieszka na niej tylko 300 stałych mieszkańców, zajmujących urocze, skandynawskie domki, a ich życie skupia się głównie na ławeczkach ustawionych wokół tamtejszego supermarketu, będącego jedynym sklepem na wyspie. Po wysiądnięciu z promu można sobie wypożyczyć rower i przepedałować wzdłuż i wszerz przez całą wyspę. Jako, że Sisi nie może jeździć na rowerze, nam taka wycieczka nie "groziła". Za to Bart wymyślił, że zamiast rowerem Sisi może na starość popitalać mu quadem po bułki. Na Aspo zobaczyliśmy twierdzę Drottningsskar. Cała wyspa ma odrobinę szkocki klimat i jest fajnym miejscem na spacery. Można tu podpatrzeć jak żyją Szwedzi i podsłuchać ich podsupermarketowych plot.

Wczoraj zwiedzaliśmy też dzielnicę Bjorkholmen, gdzie w XVII wieku mieszkali pracownicy stoczni. Pełno tu małych, uroczych domków. Mawiają, iż ich rozmiary wzięły się stąd, że zostały zbudowane z desek o takich wymiarach, które mogły zmieścić się pod ubraniem stoczniowców wynoszących je ze stoczni:) Ciekawostką jest także to, że większość z tych domków, ma zamontowane do okien sporych rozmiarów lusterka, tak, aby każda żona marynarza mogła widzieć, czy to jej mąż wraca z rejsu i zdążyć ukryć kochanka w szafie.

Dziś mieliśmy dzień leniwca. Spędziliśmy cały dzień na kempingu, aby zregenerować siły, odmoczyć zmęczone nogi i podleczyć nasze przeziębienie (dopadła nas warszawska zaraza, podłapana przez Sisi). Pogoda nie sprzyjała wychodzeniu z namiotu, więc spaliśmy, Sisi uczyła Barta grać w kanastę i planowaliśmy kolejny dzień podróży.Polaków na kempingu nie widzieliśmy, ale Bart wyśledził ich obecność zauważając puszkę po "Żywcu" w śmietniku w męskiej toalecie i krzyknął do Sisi: "Nasi tu byli!".

Z dialogów Sisi i Barta:

Przechodzimy koło łączki ogrodzonej murkiem.
BART: O! Tu jest dobre miejsce, żeby rozbić namiot. Osłonięte drzewami, zaciszne. Tylko, że jest tu jakaś tabliczka. Może napisali na niej, że nie można się tu rozbijać.
SISI: Rzeczywiście jest jakaś tabliczka. (Sisi po chwili zaczyna krztusić się ze śmiechu). Bart, to jest chyba cmentarz. Zobacz, tam są jakieś stare nagrobki (*to był stary cmentarz z kilkoma nagrobkami rozsianymi w dużych odległościach od siebie, dlatego Bart ich nie zauważył)

Siedzimy pod supermarketem na Aspo.
SISI: O! Wszyscy sobie poszli.
BART: Może przez nas, bo śmierdzimy podróżniczym smrodkiem.
SISI: Ale Ty się przecież dziś myłeś. Czyli co, przeze mnie?
BART: To nie ja to powiedziałem:)

Kolejne spostrzeżenia o o Szwedach:
*Jeśli spojrzysz nieznajomemu Szwedowi prosto w oczy, to na 99% on się z Tobą przywita i się do Ciebie uśmiechnie.
*W Szwecji non stop wieje, a pogoda potrafi się zmienić kilka razy w ciągu doby. Płaszcz przeciwdeszczowy, to obowiązkowe wyposażenie podręcznego bagażu, jeśli ktoś nie chce zostać zmoklakiem tak jak Sisi i Bart;)
*Wszędzie w Karlskronie widać motywy morskie - w oknach Szwedzi stawiają modele żaglowców, przed domami w ogródkach mają kotwice itd.

P.S. Podczas wpisywania tej notki w świetlicy na polu namiotowym, przy stoliku obok rozsiadła się para Francuzów w średnim wieku. Rozłożyli sobie kwiecisty obrusik, podsmażyli pierś z kurczaczka w przyprawach, otworzyli butelkę wina i zaczęli jeść, drażniąc zapachem nasze wygłodniałe zmysły i brzuchy. Dla porównania my dziś jedliśmy resztki wczorajszej pizzy. Owinęliśmy ją na noc dwoma plastikowymi antyrobakowymi workami, ale widocznie nie dość szczelnie. Tak jak jeden plemnik do komórki jajowej, tak do naszej pizzy dotarła ogromna gąsienica, która wyżarła Bartowi dziurę w rancie jego pizzy. Tak więc Francuzi zajadają kurczaczka, a my pizzę z robalem, zastanawiając się czy nie zagnieździ nam się w żołądkach chmara insektów, bo nasza gąsienica być może zdążyła złożyć w naszym obiedzie jajka. Właśnie tak wygląda życia Nomada! (*zdjęcia gąsiennicy nie będzie, bo Sisi w panice kazała Bartowi jak najszybciej wyrzucić intruza z namiotu).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (32)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (10)
DODAJ KOMENTARZ
Maciej M.
Maciej M. - 2011-06-18 22:00
Jednym słowem mieliście pizze z owocami Szwecji ;) A z drugiej strony, każdy gram cennego białka jest na cenę złota dla podróżnika - oglądałem to w programach o survivalu. Fee, co ja piszę ;) Bawcie się dobrze i kurujcie przeziębienie! Pozdrowionka
 
Maciej M.
Maciej M. - 2011-06-18 22:33
Zdjęcia są super! Ja uciekam, kolorowych snów!!!
 
Fumfel
Fumfel - 2011-06-18 23:34
Joł podróżnicy!!!Widzę, że przy tej deszczowej pogodzie Sisi zaszalała z opisem i zdjęciami-chwali się chwali :) Tak nawiasem mówiąc myślę że te domki wybudowane z przemyconych desek idealnie do Was pasują-heheh @:] Fumfel widzę, że trochę zjarałeś sobie facjatę i coś mało chyba śpisz-pewnie w nocy jak Sisi śpi to czuwasz, żeby ją nie zaatakowała ta szwedzka gąsienica-hehe. A tak przy okazji,a co tam, napiszę-dziś u Nas w naszym pięknym G-dzu był koncert "Grabaża-Strachy na lachy" (z okazji dni G-dza)-i co?było po prosty zajeb.....My (rodzice) się trochę rozerwaliśmy i oderwaliśmy od codzienności a nasz młody skarb (26miesięczny urwis MATI szalał po całym terenie-więc trzeba było mieć go na oku)!!! @:-]
Pozdro i Szerokości!!!
 
Fumfel
Fumfel - 2011-06-19 08:38
Joł dzieciaki!!!Qrde Ci Holendrzy trochę chyba Wam widoczek zasłonili swoim namiocichem-a propos uważajcie na możliwość pojawienia się chmury dymnej z ich strony, która może spowodować nagłą euforię i afirmację otaczającym światem-heheh
Pzdro
 
Maciej M.
Maciej M. - 2011-06-19 16:58
Deszczową pogodą się nie martwicie, w Grudziądzu też aura w kratkę. Mam nadzieję, że wasze przeziębienie już mija i czujecie się lepiej? Bart dbaj o Sisi! Pozdrowienia i udanej niedzieli! P.S macie więcej zdjęć Szwedek ? ;D
 
Weruczek
Weruczek - 2011-06-19 18:10
Asiaku, chociaż jaką gorącą herbatką się leczcie. Zabraliście mam nadzieję jakiś termos, bo jak nie, to w dupsko dostaniecie!NUNUNU!
Proponuję zamiast gąsiennicowych pizz, zjadać dodatkowe coś słodkiego: czekolada na obiad : to jest to:)
A my dziś wróciliśmy znad morza. Zbliża się godzina 0... A we wtorek widzę się z MoniP.
Buziakuję dużo i mocno:):):*
 
Weruczek
Weruczek - 2011-06-19 18:12
A w ogóle słodkie są te domki: w sam raz na mnie:)
 
milkaa_89
milkaa_89 - 2011-06-19 19:35
Całkiem nastrojowa ta Szwecja:) Fajnie...
 
Siwa eFik
Siwa eFik - 2011-06-21 21:01
Po krótkiej nieobecności na waszym blogu już jesteśmy znowu rządni i ciekawi waszych opowieści:) Wczoraj wróciliśmy z naszej pięknej stolicy ale dopiero dziś tak naprawdę doszliśmy do siebie i już wypoczęci postanowiliśmy coś naskrobać:)) Koncerty były rewelacyjne,Skunk Anansie po prostu powaliła nas na łopatki, mnie to dosłownie bo po 3 piosence złapała mnie kolka i trochę byłam ograniczona ruchowo,ale co tam ból, liczą się przeżycia-potem chyba minęła w każdym razie już jej nie czułam:) wszystko opowiemy Wam za rok:) ale jak to jest,że kolejna wokalistka,która nas zachwyca-jednak kobiety mają to coś w sobie:))hehe.... W każdym bądź razie po całym weekendowym zwiedzaniu Wawy stwierdziliśmy,że szacun dla was,że przemierzacie na własnych nogach te wszystkie kilometry,my każdej nocy jak leżeliśmy już w naszym małym smerfie:) to było tylko słychać "ale jestem zmęczona/y, jak fajnie jest się położyć" itd. Także nie jest lekko zwiedzać,szukać,błądzić,a przecież wiecie,że my chodzić bardzo lubimy. Powiem szczerze,że po tej naszej wyprawie zdaliśmy sobie jeszcze bardziej sprawę,że ten Wasz wyjazd to nie tylko same przyjemności oglądania i poznawania świata ale również zmierzenie się z własnymi słabościami. I będzie tylko od was zależało czy dacie się im pokonać czy nie...No to takie nasze przemyślenia po wyprawie:))... Fajnie,że u was wszystko jest ok.a najważniejsze,że jesteście mega szczęśliwi-co widać na zdjęciach. A te domki są naprawdę urocze i ta otaczająca przyroda w sam raz dla mnie:))) trzymajcie się cieplutko i nie dajcie się tej warszawskiej zarazie. A ty Bartek bardziej ogrzewaj Asie nocami a nie pewnie jeszcze jej zabierasz śpiwór :))hehe... pozdro
 
weruczek
weruczek - 2011-06-22 14:05
Asia, a gdzie updejt??:) Mam nadzieję, że nic cię tam nie wciągnęło:*
 
 
SisiBart

Asia i Bartek
zwiedzili 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 32 wpisy32 234 komentarze234 885 zdjęć885 35 plików multimedialnych35
 
Nasze podróże
10.06.2011 - 05.09.2011